top of page

​WIKTOR DYNDO

• urodzony w 1983 roku w Warszawie

edukacja:
• 2002-2007 Studia na Wydziale Malarstwa, Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie

• 2005 Stypendium na Wydział Malarstwa Uniwersytetu Helwan w Kairze, Egipt
• 2007 Dyplom z Wyróżnieniem Rektorskim



wystawy indywidualne:

• 2022   DATA, Galeria Szydłowski, Warszawa

• 2022   Data, Narodowa Galeria Sztuki - Zachęta, Warszawa 

• 2021   Post-History (with Nina Haab), Galeria Szydłowski, Warszawa

• 2018   Internet Lies, Gallery MISR, Kair, Egipt

• 2018   Niepokój, Galeria Contrast, Warszawa

• 2016   Prawda leży na dnie naftowego szybu, Galeria Manhattan, Łódź

• 2015   Propaganda, Unit24 Gallery, Londyn, Wielka Brytania

• 2013   Obyś żył w ciekawych czasach, Galeria aTAK, Warszawa
• 2011   A lato było piękne tego roku...11 Września 2001, Bochenska Gallery, Warszawa

• 2010   Z ostatniej chwili, Otwarta Pracownia, Kraków
• 2009   Rejon konfliktu, Bochenska Gallery, Warszawa
• 2007   Domes, Khaneh Honarmardan, Teheran, Iran

 

ważniejsze wystawy zbiorowe:

• 2021   Okamgnienie, Galeria Szydłowski, Warszawa

• 2019   Damonkratie, A.K.T & EMMA Kreativzentrum, Pforzheim, Niemcy

• 2019   Pałac Sztuki. Młode malarstwa polskie,  Muzeum Narodowe w Gdańsku

• 2018   Lejanias, Centre Del Carme, Walencja, Hiszpania

• 2017   XY, MODEM, Węgry

• 2017   XoXoXo, Galeria Salon Akademii, Warszawa

• 2016   The Drawers vol.2, Kasia Michalski Gallery, Warszawa

• 2016   Polish Contemporary Painting from The Krzysztof Musiał Collection, Centro de Arte Contemporaneo Velez, Malaga, Hiszpania

• 2014   Zapisy przemian_2, Państwowa Galeria Sztuki, Sopot 

• 2013   Małe jest wielkie, Galeria Propaganda, Warszawa

• 2012   Dlaczego nie wszyscy kochamy przygody? Opowieść o Janku Dziaczkowskim, CSW, Zamek Ujazdowski
• 2012   Chora sztuka, Jerozolima, Warszawa
• 2011   Atracción de la pintura, Madryt, Hiszpania
• 2010   CRW - Contemporary Reflections on War, BKS Garage, Kopenhaga, Dania
• 2009   Bielska Jesień 2009, Galeria Bielska BWA, Bielsko-Biała
• 2009   Obraz w przestrzeni publicznej, C.K. Zamek, Poznań
• 2008   Atrakcja malarska, Witryna, Warszawa
• 2008   Rybie oko 5 Biennale, BWA, Słupsk

 

ważniejsze publikacje:

Wiktor Dyndo, Obyś żył w ciekawych czasach, album, wydawnictwo Galerii aTAK, 2013

• Le Monde Diplomatique, wiele numerów 2013-~

• Francois Godement, Czego chcą Chiny?, (okładka), Wydawnictwo Dialog, 2016

 Państwo Islamskie, (okładka), Wydawnictwo Dialog, 2015

• Magazyn Ibdaa, (okładka), General Egyptian Book Organisation, 2015

• Magazyn EXIT, 4 (96), Zofia JAbłonowska-Ratajska, Interpretacje: Obyś żył w ciekawych czasach

• Judith Butler, Ramy Wojny (okładka), Institut Wydawniczy Książka i Prasa, 2011

• Xavier Raufer, Atlas radykalnego islamu, (okładka), Wydawnictwo Dialog, 2011

• Magazyn Artluk, (2), Jacek Kasprzycki, Dzieci Google Earth i "Trybuny Ludu"

 

nagrody:

• 2018   Young Lynxes Prize, Contemporary Lynx

• 2018   Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

• 2015   Wyróżnienie Redakcji Artinfo.pl na 42. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2015,

            Galeria Bielska BWA, Bielsko-Biała
• 2009   I Nagroda w konkursie “Obraz Przestrzeni Publicznej”, C.K. Zamek, Poznań
• 2007   Nagroda im J. Szajny,  Nagroda E. Tomaszewskiej, Finalista Simens Art Prize

 

Stach Szabłowski

GEOGRAFIA STRACHU

2013

 

   Co ma do powiedzenia malarz w dyskursie globalnej polityki zagranicznej? Kiedy artysta staje się kartografem kreślącym polityczne mapy świata i wskazującym na nich rejony konfliktów? Jak na dwuwymiarowej powierzchni obrazu odbija się wielowymiarowe doświadczenie jednostki mierzącej się z ogromem informacji na temat zglobalizowanej rzeczywistości? Wiktor Dyndo odpowiada na te pytania posługując się środkami jakie ma do dyspozycji malarz; maluje formy geostrategicznych wyobrażeń, pokazuje kolory ideologii, analizuje estetykę władzy, reprezentuje wizualne znaki lęku i manipulacji.

 

Biała Plama

 

   Wiele z obrazów Wiktora Dyndo nawiązuje do konwencji mapy. Kartografia zawsze przenikała się ze sztuką. Istotą obu dziedzin jest obrazowanie świata. Praca kartografa, podobnie jak artysty, polega na konceptualizowaniu wielowymiarowej rzeczywistości i przedstawienia jej za pomocą znaków i form. W tym sensie kartografia najbliższa jest strategiom sztuki modernistycznej i awangardowej z jej zamiłowaniem do abstrakcji i operowania czystymi pojęciami. Świat zmienia się w kulę lub elipsę, terytorium to plama czystego koloru o skomplikowanej geometrii, mapa świata staje się złożoną malarską kompozycję.

   Jedna z kartograficznych prac Dyndo przedstawia mapę globu. Malarz wykreśla siatkę równoleżników i południków, jednak pomiędzy opisującymi wizerunek planety liniami nie ma nic – żadnych kontynentów, mórz ani wysp. Wrażenie pustki tego „nieodkrytego” świata, poskreśla, fakt że kartograficzna siatka wytyczona jest na niezgruntowanym płótnie, które możemy odczytać tu jako alegorię czystej, abstrakcyjnej malarskiej przestrzeni. Obraz zatytułowany jest „Cisza, spokój”

  Jedynym lądem, który Dyndo zaznaczył na swoim kartograficznym obrazie jest Antarktyda, pokazana jako biały kształt na pustej mapie. Antarktyda jest na tym przedstawieniu „białą plamą” nie tylko dlatego, że pozostaje kontynentem skutym lodem. To także jedyny kontynent, który nie stał się dotąd obiektem politycznego podziału świata na państwowe terytoria. Innymi słowy, na mapie politycznej Antarktyda nie istnieje, tyle, że Dyndo uprawia kartografię à rebours. W jego przedstawieniu znikają podzielone granicami lądy; pozostaje tylko ostatnia ziemia niezdefiniowana politycznymi podziałami – przynajmniej na razie, bo Antarktyda i jej ukryte pod wieczną zmarzliną zasoby są już przedmiotem operacji wielkich mocarstw, pragnących włączyć tę „białą plamę” w globalny system posiadania, kontroli i eksploatacji.

 

Zielona chmura

 

   Spójrzmy teraz na inną mapę namalowaną przez Dyndo. Malarz przedstawia Europę, nakreśloną czarnym konturem na bladoróżowym tle. Nad ten delikatny, cielisty ląd nadpływa zielona chmura - nieregularne plamy farby spod których z trudem można rozpoznać zarysy Starego Kontynentu. Zieleń – kolor islamu – zdaje się naciągać od muzułmańskiej Afryki Północnej. Obraz zatytułowany jest „Fobia”. Przedstawia geografię strachu. Co jednak jest przedmiotem owego lęku? Religia? Widmo terroryzmu? Napływające z Maghrebu fale emigrantów?

   Na obrazach Dyndo pusta przestrzeń globu z pracy „Cisza, spokój” wypełnia się szczegółami, konturami i polami terytoriów. „Irak i Iran”, mapa Izraela zatytułowana „Mały Szatan” i mapa Stanów Zjednoczonych czyli „Wielki Szatan”, obraz „Masr” przedstawiający Egipt, Zatoka Perska. Kreśląc zarysy państw i całych regionów malarz posługuje się symultanicznie różnymi konwencjami. Niektóre z nich należą do porządku klasycznej kartografii, inne opierają na odmiennych systemach symbolicznych; czasem te pierwsze mieszają się z drugimi jak w „Małym....” i „Wielkim szatanie”, w których Dyndo wypełnia kontury Izraela i USA ornamentem z arabskiej arafatki.

   Kartograficzny projekt Wiktora Dyndo koncentruje się na geografii, która nawiązuje do wizji nakreślonej przez Samuela Huntingtona w książce „Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego”. Ten pochodzący z lat 90. chwytliwy i błyskotliwy geopolityczny esej, wynajdował dla euroatlantyckiego Zachodu nowego strategicznego wroga – antagonistę, który mógł zastąpić niedawno upadły komunizm. Zamiast zderzenia ideologii, które definiowały podziały z czasów Zimnej Wojny, Huntington proponował zderzenie cywilizacji. W tej wizji w miejsce sowieckiego Wielkiego Brata pojawiał się zamaskowany muzułmanin-dżihadysta – motywowany religijnie, antyracjonalny wróg świeckiej modernizacji. Po zamachach z 11 września 2001 roku uproszczona lektura Huntingtona posłużyła jako teoretyczna baza do praktykowania „wojny z terroryzmem” - pełzającej i rozgrywającej się na wielu frontach neokolonialnej konfrontacji Zachodu ze światem Islamu.

   W sztuce Dyndo, podobnie jak w myśleniu Huntingtona, świat ma specyficzną geografię. Na mapie globu wyraźnie widać głównych aktorów dramatu: Stany Zjednoczone, Izrael, kraje Zatoki Perskiej. Oś tego świata, wprawianego w ruch energią „zderzenia cywilizacji”, znajduje się na Bliskim Wschodzie, który z realnego miejsca na Ziemi zmienia się w archetypiczny „rejon konfliktu”.

   Czy Dyndo polemizuje z tą wizją? Jeżeli malarz realizuje projekt o charakterze krytycznym, to kryje go pod maską beznamiętnego, obiektywnego kartografa. Dyndo nie przeciwstawia skrajnie zideologizowanemu dyskursowi „zderzenia cywilizacji” jakiekolwiek kontrideologii. Maluje fakty: geografię zagrożenia, wykreowaną w świadomości zachodniego odbiorcy przez media i polityków. Bada wizualne formy tej świadomości. A jednak pozorna polityczna bierność artysty jest formą oporu; w świecie, w którym władza domaga się od opinii publicznej polaryzacji stanowisk, nie zajmowanie stanowiska  nabiera krytycznej wymowy.

 

Dyskurs sztandarów

 

   W podobnie neutralny sposób, Dyndo reprezentuje estetykę władzy, która inscenizuje polityczne konflikty. Maluje serię flag – emblematów terytoriów, które w innych pracach zaznacza na malarskich mapach. Przedstawia sztandary Unii Europejskiej, państw arabskich, także Polski. Na jednym z obrazów maluje „flagę świata” - ukazane na białym tle czerwone kontynenty, które wyglądają jak plamy krwi na prześcieradle. Niektóre sztandary porusza wiatr, inne obwisają bezwładnie z drzewców. Zdarza się też, że pomiędzy flagami pojawia się mikrofon przez który zaraz przemówi orator podczas jakiegoś oficjalnego międzynarodowego spotkania, konferencji, czy wizyty na wysokim szczeblu. Mówcy jednak nigdy nie pojawiają się w kadrze obrazów Dyndo. Pomiędzy flagami zieje pustka; dyskurs nie jest artykułowany – pozostaje tylko wizualna przemoc symboli.

 

Pejzaż orientalny

 

   Konceptualna abstrakcja politycznej kartografii i ideologiczna abstrakcja sztandaru odnoszą się do terytorium – to zaś objawia się w obrazach Dyndo pod postacią pejzażu. Wejście w krajobraz to jakby przeniknięcie przez powierzchnię mapy i ujrzenie co kryje się pod jej umownymi formami. Pejzaże Dyndo to niemal bez wyjątku krajobrazy orientalne. Pustynny bar w budowie. Fatamorgana widniejąca w perspektywie szosy biegnącej przez bliskowschodni step. Dymy snujące się za fasadami betonowego osiedla. Eksplozja na tle palmowego zagajnika. Te krajobrazy zawsze są bezludne; jedyny ślad człowieka to oparty o medresę kałasznikow lub ręczny granatnik – ulubiony oręż dżihadysty. Niektóre pejzaże malowane są tak, jakby widziane były przez satelitarne systemy inwigilacji i naprowadzania ataków z powietrza. Meczety ukazane są z lotu ptaka, pole konfliktu zmienia się z zbiór pikseli na monitorach armii prowadzącej wojnę z terroryzmem.

   Pejzaż bliskowschodni ma w europejskim malarstwie długą tradycję, która zbiega się w czasie z rozwojem myśli nowoczesnej i polityki kolonialnej. Ekspansja modernizującego się Zachodu na przed-nowoczesny Orient szła w parze z potrzebą przedstawienia owego orientu, kolonizowania go za pomocą obrazów. Słynne „Kobiety algierskie” z 1834 roku zostały namalowane Delacroix zaledwie kilka po rozpoczęciu przez Francję kampanii, która miała się zakończyć kolonizacją Algierii. Nieprzypadkowo tak wiele z orientalistycznych dzieł sztuki tworzonych w XVIII i XIX wieku przez kolonialny Zachód nasyconych jest mniej lub bardziej ostentacyjnymi erotycznymi aluzjami. Orient był przedmiotem pożądania i erotycznych fantazji Zachodu, marzącego o podboju i penetracji wschodnich krain. Jak trwały okazał się ów seksualnie agresywny stosunek do Wschodu, wykazywał niemal 40 lat temu Edward Said w swoim klasycznym już dziś „Orientalizmie” - książce, która pokazywała w jaki sposób obrazowanie orientu przez zachodnich artystów i pisarzy, tworzyło w umysłach europejskich społeczeństw świadomość sprzyjającą politycznej ekspansji. Po 11 września tezy Saida, nabrały znów aktualności w obliczu nowego orientalizmu, którego przedmiotem było budowania obrazu muzułmańskiego Innego w dobie „wojny z terroryzmem”.

 

Powierzchnia zdarzeń

 

   Czy Wiktor Dyndo ze swoim zainteresowaniem Bliskim Wschodem i ikonograficznym bogactwem motywów zaczerpniętych ze świata muzułmańskiego, powinien zostać rozpoznany jako swego rodzaju neo-orientalista? Tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, tym bardziej, że malarz unika jednoznacznego określania swojej politycznej postawy. Dyndo nie daje podpowiedzi, nie mruga porozumiewawczo do widza, nie wysyła łatwych od odczytania sygnałów, które zapewniłyby nam komfortową pewność, że obcujemy z dziełami politycznie poprawnymi. Na jednym z obrazów malarz przedstawia pejzaż Hurghady. Urlopowy raj spowity jest złowieszczą krwawą łuną – a za kadru obrazu wysuwa się zielona arabska szabla, broń muzułmańskiego fanatyka, bez wątpienia godząca w turystów. Ta praca to czarny sen polskiego turysty, którego sytuacja na Bliskim Wschodzie obchodzi zwykle o tyle, o ile wpływa na plany tanich wakacji w Egipcie. Czy Wiktor Dyndo śni ów sen razem z tysiącami urlopowiczów, obawiających się, że tubylcy przestaną podawać drinki i wyciągną zbrojną w miecz rękę po nadmorskie kurorty leżące w strefach konfliktów?

    Odpowiedzi na to pytanie należy szukać na powierzchni obrazów Wiktora Dyndo. Malarz wielokrotnie podróżował na Bliski Wschód, mieszkał przez dłuży czas w Egipcie, mówi i czyta po arabsku. A jednak, mimo iż zna orient z bezpośredniego doświadczenia, maluje go z perspektywy osoby, która mogłaby nigdy nie ruszyć sprzed telewizora w swoim mieszkaniu w północnej Europie. Ten punkt widzenia różni zasadniczo spojrzenie Dyndo od historycznych orientalistów spragnionych egzotyki i spoglądających na Wschód z drapieżną ciekawością etnografów. U Wiktora Dyndo egzotyka jest nieobecna. Obraz Orientu tworzony jest za pomocą uproszczonych, umownych form, które bliższe są znakom i ideogramom niż realistycznemu przedstawieniu. Z estetycznego punktu widzenia, sposób obrazowania Dyndo jest wnioskiem wyciągniętym z lekcji malarstwa postkonceptualnego, minimalizmu, z pop-artu, także z polskiej sztuki początków XXI wieku, zwłaszcza prac grupy Ładnie. W artystycznym projekcie malarza chodzi jednak o coś więcej niż twórcze przetwarzanie ponowoczesnych konwencji i strategii malarskich. Schematyczny, oszczędny sposób przedstawienia służy wizualizowaniu wizerunku świata budowanego na bazie medialnych wiadomości, zideologizowanych dyskursów, propagandowej manipulacji. Obraz Orientu z prac Dyndo często bardziej przypomina komputerową symulację niż żywą rzeczywistość. Malarz nie pokazuje świata, lecz jego skonstruowaną reprezentację opartą na uproszczeniach i stereotypach – podobnie jak mapa jest jedynie pewną wizualną konstrukcją, skrajnie uproszczającą wielowymiarową pejzaż zaludniony przez jednostki, społeczeństwa, ich złożone interesy i skomplikowane konflikty. Dyndo maluje płaską plamą, znakiem, konturem. Jego obrazy nie mają głębi; malarz trzyma się powierzchni płótna; niczym kartograf spłaszcza wizerunki.  Artysta, obrazując globalne konflikty, nie rości sobie pretensji do ich rozstrzygania, nie dokonuje moralnych ocen; nie dowiemy się z tego malarstwa, kto ma rację w konflikcie palestyńsko-izraelskim i po której stronie stoi malarz. Cóż zresztą przyszło by nam w z takiej wiedzy? Zamiast bezużytecznych ideologicznych deklaracji, Dyndo oferuje nam co innego – zatrzymuje spojrzenie widza na powierzchni obrazu i prowokuje aby się przez nią przebić, zobaczyć co kryje się za uproszczonym wizerunkiem. Od tego momentu malarstwo zaczyna inspirować krytyczne myślenie, w którym malarz nie może i nie chce wyręczać widza.

 

*

 

   Na koniec trzeba wspomnieć o jeszcze jednym motywie, który powraca w pracach Wiktora Dyndo. Mowa o brylancie – diamencie oszlifowanym w wielościenny, mieniący się klejnot. W pracach malarza brylanty pojawiają się na tle płonących pól naftowych, i na tle tekstów z telewizyjnych wiadomości; jeden z klejnotów poplamiony jest krwią. Współcześnie wiele diamentów pochodzi ze stref zbrojnych konfliktów; ten kamień, ostateczny emblemat bogactwa staje się zarazem alegorią niebezpiecznych związków piękna i śmierci, pieniądza i politycznej manipulacji. Oszlifowany diament, zmieniony w brylant, staje się jednocześnie zwodniczym zwierciadłem, które rozszczepia światło i rozbija odbicie świata na niezaliczoną ilość fragmentów, mozaikę, w której nie istnieje żadna jedynie słuszna perspektywa, lecz nieskończona ilość równoległych punktów widzenia.

 

Ahmed Naji

Wiktor Dyndo’s uncut impressions 

2018

 

An overwhelming sense of excitement and familiarity arises the moment the viewer’s eye falls on Wiktor Dyndo’s work. Familiarity is caused by the flag-burning image, which has become a political fetish crowding the Internet and television. 

 

On the other hand, excitement is associated with the intense appearance of symbols in an extraordinary atmosphere. However, Dyndo’s flag-burning image, which frequents television coverage of mass demonstrations, does not propagandise a message. The exception is, nonetheless,  his lampoons of ‘the liar Internet’ in several paintings. Perhaps, Dyndo’s paintings on display in this exhibition carry eluding messages; the artist has probably shifted this task to the viewer.  

 

Initially, the viewer has the impression that there is a kind of communication between him/her and the paintings. Although contemporary art has become more complicated, nebulous and  intriguing,  Dyndo’s introduced stereotyped images and symbols, such as the national flags, politicians popular on television, and controversial images recurring in the media.  

 

However, familiarity and excitement quickly subside, creating a perplexing atmosphere. The viewer feels that the ground is moving as s/he searches the painting for a keyword(s).  

 

Although Dyndo’s symbols and images are not extraordinary, they do not display signs, which could draw our attention to the artist’s political leanings. He must be inviting the viewer to examine his technique and colour so closely and attentively that s/he could come across the artist’s eluding message therein.  

 

Dyndo must be aware that visitors, while touring his exhibition, would not stop browsing through their mobile phones. He has concerns that the visitors would do likewise by mistaking his paintings for being downloads. Therefore, the artist seeks a technique of intrigue, which could appeal to the visual language of the contemporary Internet captives. He cleverly treated  his images to produce new values, which could persuade the viewers to associate them with images recurring day and night, such as the images downloaded on the Internet’s, news highlights on television, [YouTube] uncut videos, images associated with political propaganda or the visual icons of nationalist regimes.  

 

Despite the vogue for the conceptual art, Dyndo keenly sought a conventional medium—the canvas—to express his ideas. He deliberately sought oil colours—not acrylic—to create a sense of a halo around the image.  

 

Dyndo named his oeuvre in this exhibition “Internet Lies”. His oil paintings are vertical; their dimensions are equal to the laptop’s or the dimensions of the book cover. As a result, the viewers find these paintings familiar, reminding them of the contemporary man’s first sources of images. 

Nonetheless, Dyndo’s oil paintings and his isolated symbols reveal the vast distance between the work and the political meaning the symbol could bear. The artist is fully aware that symbols bear different meanings in different environments. For example, Eastern and Western cultures would appreciate the same symbol differently. 

 

Dyndo’s artistic experiment is the product of two different cultures. The artist (b.1983) studied art in Poland and Egypt. He also exhibited his impressions in several Arab and Western countries.  An image of intersected Polish and Saudi flags gives an impression in Poland different from that, which an Arab culture would stir up.  The portrait of the Pope of the Vatican surmounting the statement “Internet Lies” must be stirring up a multitude of interesting interpretations. 

 

Dyndo’s art provokes suspicions. Open-minded visitors should not close their eyes. They should pay close attention to the whirlwind of images and paintings. That Dyndo is maintaining that the Internet is telling lies should draw our attention to the fact that reality is not a mansion built in the middle of a garden; perhaps, reality is concealed under a brushstroke in the surface of the canvas.             

Magda Milewska

PRAWDA LEŻY NA DNIE NAFTOWEGO SZYBU

2015

Im silniej propaganda polityczna nastawiona jest przeciwko przekonaniom ludzi, tym wzmacnia opór to słowa polskiego islamoznawcy i arabisty prof. Janusza Daneckiego. Innymi słowy im do czegoś bardziej przekonujemy, tym stajemy się jeszcze bardziej niewiarygodni i działamy na swoją niekorzyść. Sprawdza się jedynie mówienie prawdy.

Jaka jest więc prawda jaką pokazuje przy pomocy swoich obrazów Wiktor Dyndo? Oszczędny, niemal schematyczny sposób ukazywania fragmentu rzeczywistości lokuje artystę w roli chłodnego, ale uważnego obserwatora. Dyndo pokazuje fakty, ale nie opowiada się za żadną ze stron. To rola, która musi odegrać w swoim sumieniu widz.

Świat na obrazach Dyndo jest zazwyczaj bezludny. Nikt nie stoi na tle majestatycznych flag, więc nikt nie odpowiada za decyzje padające na najwyższym szczeblu, nie ma terrorystów, więc nie ma winnych zamachów, nie ma ofiar, więc nikt nie jest stroną pokrzywdzoną. To pokazuje, że prawda zdaje się być bardziej złożona niż nam się wydaje.

Patrząc na płótna artysty doświadczamy chwilowego spokoju ducha. Widzimy obrazy o jasnej i żywej kolorystyce, pozbawione dużej ilości szczegółów, nie męczą, wręcz koją nasze nerwy. Przejście od strefy komfortu do refleksji przebiega błyskawicznie. Po chwili nastrój ulega diametralnej zmianie.

Piękne, dostojne flagi okazują się mieć drzewce zwieńczone błyszczącym, aczkolwiek nieco złowrogo zaostrzonym okuciem, ponadto niektóre okazują się niestabilne, kojący błękit nieba przecięty zostaje czarną, dymiącą wstęgą zwiastującą tragedię, z kształtu idyllicznego kraju jątrzy się czarna rana, powszechnie znane przedmioty jak bramka do kontroli pasażerów obleczona zostaje w charakterystyczny motyw arafatki, a diament w krwawej wersji, przestaje być symbolem blichtru, bogactwa i życia w luksusie, pokazuje jakim dramatami okupione jest jego wydobycie.

Widz prędko uświadamia sobie, że wszystkie te sceny odzwierciedlają jego współczesne lęki i obawy. Mimo że artysta się z nimi nie utożsamia, sprawia wrażenie, jakby je rozumiał, a przynajmniej wszystkie je dostrzegał i bezlitośnie wypunktowywał.

Małgorzata Piwowar

WIKTOR DYNDO. MALARZ KTÓRY NIE POLUJE NA WIDZA

RZECZPOSPOLITA, 2016

 

W łódzkiej galerii Manhattan trwa wystawa Wiktora Dyndo. Skłania do przemyśleń o współczesnym świecie. To dziś rzadkość.

„Tytuł wystawy „Prawda leży na dnie naftowego szybu” to trawestacja angielskiego przysłowia, które prawdę lokuje na dnie studni” – przypomina kuratorka wystawy Magda Milewska w krótkiej opowieści o pracach artysty.

 

Obrazów na wystawie jest kilkanaście, ale każdy z nich jest solidnym materiałem do przemyśleń, zaproszeniem widza do refleksji. Kiedy na jednym z największych pokazywanych obrazów czyli „Upadku” (150x200) spośród długiego ustawionych w szyku (choć jak się mu przyjrzeć – niedoskonałym) flag państw - jedna leży – wygląda jakby pozostałe biernie się temu przyglądały. W dodatku choć flagi są całkowicie realnie przedstawione, to jednak płótna zapełnione barwami i symbolami zwisają w sposób uniemożliwiający ich identyfikację. Zatem, która leży? Dlaczego leży?

 

Kiedy z kolei oglądamy – także monumentalne „Schody” – widzimy zapełnioną nimi całą przestrzeń płótna. Białe stopnie z rozpostartym na środku czerwonym chodnikiem i leżącym u ich stóp dywanem – namalowane zostały w taki sposób, że z im bliższej odległości im się przyglądamy, tym większe widzimy szpary między białymi stopniami…

 

Jest i obraz „Game over”, w którym na stalowo-błękitnym tle łopocząca biała flaga zakrywa czarny dym. Zero zbędnych szczegółów, nic, co odwracałoby, albo rozmywało uwagę widza.

 

Na obrazach Wiktora Dyndo tylko pozornie ludzie są nieobecni. To oni są sprawcami rzeczywistości, którą on uważnie obserwuje i o której opowiada. Wiele z prac, które znalazły się na wystawie dotyczy Bliskiego Wschodu, a zainteresowanie nim u tego twórcy (ur. 1983) nie jest podyktowane modą, ale głębszym namysłem nad tą tematyką - artysta był stypendystą Wydziału Malarstwa Uniwersytetu Helwan w Kairze. Przygląda się on międzynarodowym konfliktom, terroryzmowi i polityce z dystansu odrzucającego doraźne oceny, czy opowiadanie się po którejkolwiek ze stron. I tu trzeba dodać, że Wiktor Dyndo jest nie tylko precyzyjnym malarzem kiedy jego ręka nanosi na płótno farbę, ale też myślącym człowiekiem. Nie poluje na emocje widza, tylko stawia pytania, bo dla niego prawda jest złożona. To dobrze mu wróży na przyszłość.

 

To ostatnie dni pokazu, który potrwa do piątku.

Agnieszka Sural

LIFTING RZECZYWISTOŚCI

2013

 

   „Historia ta zaczyna się w naszych czasach…“ – to pierwsza myśl, która przychodzi, gdy patrzymy na nowe obrazy Wiktora Dyndo. W naszych czasach, ale gdzie? Diamenty ociekające krwią lub przedstawione na tle płonących kuwejckich szybów naftowych – na obrazach „Plama“ oraz „Lessons of Darkness“ – przypominają historię, która rozpoczęła się kilkanaście lat temu w Południowej Afryce. Tam znajdują się największe złoża cennego surowca, nad którymi kontrolę przejęły grupy rebeliantów. Sprzedaż „brudnych diamentów“ odegrała znaczącą rolę w finansowaniu organizacji rewolucyjnych, bojówkowych i terrorystycznych z różnych stron świata. Stały się one symbolem przemocy i śmierci, zaprzeczając popularnemu wizerunkowi diamentu jako symbolu szczęścia i miłości.

 

   Rozpikselowana siedziba ONZ w Nowym Jorku w pracy „Zaburzenia – ONZ“ – przywołuje idealistyczne i zarazem utopijne założenie, że można zbudować światowe gremium, które będzie stało na straży porządku i bezpieczeństwa na całej planecie. Kilka lat przed namalowaniem tego obrazu, ONZ opublikowało mapę przedstawiającą faktyczne proporcje państw i regionów świata. W porównaniu z mapami wyrysowanymi wieki temu przez Europejczykow, Skandynawia okazuje się znacznie większa, Afryka dłuższa, a Europa o wiele mniejsza. Na kolejnym obrazie Dyndo mapa pojawia się z perspektywy chińskiego mocarstwa. Orientowana na południe, lokuje Chiny po środku, kulturę zachodnią zostawiając gdzieś na prowincji. Rosnąca dominacja komunistycznego kraju i jego spektakularny sukces gospodarczy w ciągu ostatnich trzech dekad pojawiają się także na obrazie „Chińska waza“, przedstawiającym chińską porcelanę, górującą nad zbiorami sztuki europejskiej w jednym z muzeów.

 

   Jednym z pierwszych obrazów międzynarodowej sceny politycznej, który zapadł w pamięci Wiktora Dyndo, był reportaż Christiane Amanpour z wojny w Zatoce Perskiej, który jako dziecko oglądał w telewizji CNN. Znana reporterka relacjonowała dramatyczne wydarzenia, przemierzając czołgiem rejony konfliktu i walk zbrojnych. Artysta od tamtej pory swoje zainteresowania kieruje w stronę układu sił w światowej polityce zagranicznej. Jest urzeczony dramatem, którego jest świadkiem. „Relacje fotograficzne lub filmowe z frontów walk są pięknymi ujęciami, na których kłęby dymów i eksplozje wyglądają niezwykle malowniczo“ – mówi.

 

   Dyndo zapożycza obrazy z telewizji i z internetu, które na płótnie przywołuje we fragmentach, zestawia ze sobą i nadaje im nowe znaczenie. Artysta nigdy nie opowiada się po żadnej stronie. Jest obserwatorem, który stwierdza, a nie ocenia, pozostawiając widzowi całkowitą wolność interpretacji. To, co oglądamy na jego płótnach, to w większości krajobrazy, na których często powtarza się wątek pogodnego nieba – prawie lazurowa przestrzeń, w której dochodzi do złych decyzji, tragedii oraz wykluczeń.

 

   Oprócz fascynacji walkami zbrojnymi, terroryzmem oraz interesami poszczególnych narodów i religii, Wiktor Dyndo zwraca uwagę na wyrafinowaną estetykę, która temu towarzyszy. W czasopismach i magazynach obok reportażu wojennego odnajdujemy reklamę biżuterii albo perfum. W telewizjach informacyjnych dochodzi do przerywania dramatycznych relacji blokiem reklam. Dyndo włącza tę wykreowaną rzeczywistość świata informacji do swoich obrazów.

 

   Jego malarstwo oscyluje wokół uczuć lęku, grozy i piękna, a więc tego, co może niepokoić, a zarazem fascynować i uwodzić. Artysta wskazuje jedno miejsce na świecie, w którym panuje ład i porządek – przynajmniej dotychczas. W pracy „Cisza, spokój“ – na niezagruntowanym płótnie – namalował mapę świata, z której zniknęły wszystkie kontynenty, a pozostała jedynie Antarktyda. Pusty glob epatuje wizją końca świata.

 

   W swoich pracach Wiktor Dyndo odwołuje się do pojęcia estetyzacji, której we współczesnej kulturze podlega wszystko. Nie tylko dzieła tworzone przez artystów i podejmujące najbardziej drastyczne wydarzenia, ale także sfery medialna i rozrywkowa – podlegają estetycznym konwencjom. Współcześnie globalizacja, poza wymiarem produkcyjno-handlowym, wyznacza dominację ujednoliconej kultury popularnej z jej ponadnarodowymi idolami i wzorcami do naśladowania. Jej efektem jest powszechność estetyzacji rzeczywistości.

 

   W przypadku sztuki proces ten rozpoczął się w latach 20.XX wieku, gdy artyści awangardowi burzyli barykady dzielące sztukę od rzeczywistości. Pierwszym znanym momentem odarcia sztuki z nimbu świętości i włączenia w jej obręb rzeczy gotowych, tzw. ready mades, jest „Fontanna“ Marcela Duchampa – pisuar przeniesiony do przestrzeni muzealnej. Dadaiści i futuryści poszukiwali ukrytej struktury przedmiotów, jadnak efektem finalnym tych dążeń stała się estetyzacja, postrzegana przez Jean Baudrillarda jako zdecydowanie negatywne zjawisko (związane z nadmiarem obrazów we współczesnym świecie, obrazów, w których nie ma nic do zobaczenia). Estetyzacja rzeczywistości w jego ujęciu doprowadziła do wrażenia, że dzieła sztuki są wszędzie, ale nie można ich odróżnić od innych przedmiotów.

 

   Podobnie rozumował Wolfgang Welsch, który opisuje proces estetyzacji rzeczywistości na dwóch poziomach, wyróżniając estetyzację powierzchowną i głęboką. Ta pierwsza jest najbardziej widoczna. Polega na nadawaniu otaczającej rzeczywistości ładnego wyglądu, wyposażaniu jej w estetyczne elementy. Welsch określa ją jako „styling“, „face-lifting“ przeprowadzony na rzeczywistości.

 

   Tak, jak praca „Lego. Obóz koncentracyjny“ Zbigniewa Libery unaoczniła praktyki oswajania przemocy, mające miejsce w naszej kulturze oraz naszą arogancję wobec innych kultur czy odległych historycznych wydarzeń, tak Dyndo wydaje się jedynym polskim artystą, który jest zaprzeczeniem tej powyższej tezy. Artysta poruszając temat konfliktów międzynarodowych, zastanawia się nad czasem, który musi minąć, żeby problem ten stał się elementem naszej kultury, czy nawet kultury popularnej, wprzęgniętym w neoliberalną machinę produkcji. Zobojętnienie na dawne tragedie jest tym większe, im dalej sięgamy w głąb historii. Im dalej geograficznie historia się dzieje.

 

   A kantowska zasada łącząca estetykę z etyką, mówiąca, że to, co piękne jest dobre, wydaje się już zupełnie nieaktualna.

 

 

 

 

Jestem akapitem. Kliknij tutaj, by dodać własny tekst albo mnie edytować. To proste.

Justyna Żelasko

PSYCHOPATOLOGIA ŻYCIA CODZIENNEGO WŚRÓD OBRAZÓW

Kontakt, 2013

Kilkanaście obrazów i rysunków prezentowanych na wystawie „Obyś żył w ciekawych czasach” to sny, w których ktoś pogrążył się przed telewizorem podczas wieczornych wiadomości. I nie spał dobrze.

W znanej i lubianej (zwłaszcza przez badaczy kultury wizualnej) scenie Karabinierów Godarda dwaj chłopcy, co to poszli na wielką wojnę, przynoszą swoim dziewczętom łup. Nie byle jaki, bo w walizce jest cały świat: na pocztówkach. Jest to świat skatalogowany, karabinierzy rozwiązują sznureczki i uwalniając kolejne talie, wykrzykują: „budynki! środki transportu! sklepy! dzieła sztuki, fabryki, bogactwa ziemi: węgiel, ropa! cuda natury: góry, kwiaty, pustynie, krajobrazy, zwierzęta! pięć kontynentów, planety…”. Scenę tę przytacza Susan Sontag w swoim zbiorze esejów O fotografii, pisząc: „Zbierać fotografie – to zbierać świat. (…) jako nieruchome zdjęcie obraz fotograficzny jest tani i łatwo go wyprodukować i przechowywać”, podczas gdy „filmy i programy telewizyjne rozświetlają ściany, migocą i gasną”. Wiktor Dyndo pokazuje drugie życie tego zdematerializowanego strumienia obrazów, który – opierając się doraźnym próbom porządkowania – przepływa nam prosto do podświadomości. Gdzie zajrzeć niełatwo. Chyba że… Kilkanaście nowych obrazów i rysunków prezentowanych na wystawie Obyś żył w ciekawych czasach to sny, w których ktoś pogrążył się ostatnio przed telewizorem podczas wieczornych wiadomości. I nie spał dobrze. Bo choć były piękne, to niepokojące.
 
Opisana kiedyś przez pewnego psychiatrę, którego nazwisko akurat wypadło mi z głowy, praca sennego marzenia to tyleż niepewna hipoteza naukowa, co poręczne narzędzie badania kultury. Nieświadome treści rodzące się w kontakcie z obserwowaną rzeczywistością wychodzą na jaw w snach – choć w formie szyfru: zagęszczenia, przemieszczenia, symbolizacji. Podejmując temat naporu treści wizualnych i ich wpływu na formowanie tożsamości Wiktor Dyndo sprawdza, co krystalizuje się w naszym wewnętrznym laboratorium obrazów. Czy przewagę zdobywa komponent estetyczny (piękno płonących krajobrazów, ekstaza eksplozji, refleksy diamentów) czy lękowy (chińskie wazy zasłaniają rembrandty, mapy się deformują)? Jak wyglądają nasze spełnione życzenia? Eksponowany na wystawie motyw zniekształcenia obrazu wskazuje zarazem na filtry, przez które patrzymy na rzeczywistość, jak na proces, w którym powstają. A że nakładanie się potężnych obrazów i mapy geopolitycznej może wytworzyć mieszankę wybuchową? O tym na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, gdzie rezyduje galeria, nie trzeba nikogo przekonywać.
 
Ale i autor nie twierdzi, że strumień, który odbieramy, jest wyjściowo amorficzny – sugeruje raczej, że płynie on pewnymi wyżłobionymi kanałami. Wydaje się, że proponowana analiza jest dwukierunkowa: bada nasze ukształtowane już lęki, motywacje, ale i ukryte ramy pokazywanych obrazów. Z czego zbudowane? „Obyś żył w ciekawych czasach” to perfidne złorzeczenie – jak wiadomo, najciekawsze są konflikty. Werbunek przez obrazy, ich wpływ na kształtowanie się naszej wrażliwości (i perspektywy) politycznej, to niewątpliwie ważny motyw wystawy (swoją drogą, również wiodący temat książki Judith Butler Ramy wojny, której polskie wydanie sprzed dwóch lat na okładce komentuje reprodukcja jednego z obrazów Dyndo). Autor przypomina, że obraz świata bywa dla nas rodzajem wojennego łupu, jest zawsze uzgodniony z geopolitycznymi współrzędnymi. Prezentowanym płótnom daleko jednak do doraźnej agitacji. Choć autor wyraźnie ma swoich ulubionych protagonistów wieczornych wiadomości, to tak jak w filmie Godarda, obecna tu wojna jest dość nieokreślona, jej terenem jest cały świat. Na pierwszy plan wybija się raczej przewodni temat Karabinierów (i stąd pewnie wyjściowe skojarzenie), wyraźny we wspomnianej na początku scenie: zapośredniczenie rzeczywistości przez jej reprezentacje. Temat, którego wizualną metaforą może być jeden z ulubionych motywów Dyndo – mapa.
 
Wiktor Dyndo w Galerii aTAK do 30 listopada.

Zofia Jabłonowska-Ratajska

INTERPRETACJE: OBYŚ ŻYŁ W CIEKAWYCH CZASACH

EXIT, Nr 4 (96) 2013

 

 

     Rząd stojących obok siebie flag - amerykańska, polska i europejska, flagi Izraela i Palestyny na tle błękitu odwrócone w przeciwnych kierunkach, jakby dla każdej wiał inny wiatr, mapy i geografia polityczna świata.

 

     BEZLUDNE KRAJOBRAZY, ZESTAW POCISKÓW, ZAPALNIKI I WYBUCHAJĄCE BOMBY, arabskie szable i chińskie wazy - oto elementy, z których Wiktor Dyndo składa swoje obrazy. Od początków swojej twórczości zainteresowany czasem, w którym przyszło mu żyć, globalnymi problemami i konfliktami, ale też wciąż poszukujący własnych znaków i symboli. Na wystawie w galerii aTak „Obyś żył w ciekawych czasach", jego znakiem stał się oszlifowany diament, który wkracza w polityczną rzeczywistość obrazów jako ideał, obojętne piękno i jak lustro, w którym artysta ogniskuje wielowymiarowy i rozbity obraz świata. Diament czyli „niezniszczalny" pojawia się w różnych kontekstach, czasem w centrum wydarzeń np. na tle płonących szybów naftowych, samotny, splamiony krwią, innym razem wypełnia cały obraz, zawieszony w czerni lub w zielonkawym pejzażu.

 

     Dyndo maluje rzeczywiste sytuacje przesycone symboliką, wyrosłą ze współczesnych kodów kulturowych. Realizm tego malarstwa polega na kopiowaniu fotograficznej kopii rzeczywistości, a zatem artysta pastiszuje rzeczywistość, „odsyłając jeden kod do innego kodu"(Roland Barthes). Tutaj potwierdzeniem autentyczności, „faktyczności" przedstawień są media, przekazy telewizyjne i internetowe, świat doświadczony przez jego fotograficzne opisanie, z wykorzystaniem powszechnych i powtarzających się skojarzeń. Nawet logika barw wynika zatem z ich powszechnego rozumienia i definicji: błękit oznacza tylko błękit, a czerwień czerwień. Tak jakby artysta malując te sytuacje potwierdzał przekonanie, że dziś już nie może być innej rzeczywistości od zapośredniczonej i nie ma innego sposobu jej doświadczania jak poprzez odbicia i pozór. Ale mimo to, nie przestaje przyglądać się wciąż na nowo fragmentom współczesności, dążąc do pogłębionej wiedzy o świecie i jego przyczynach. Takim „szkłem powiększającym" stał się ów brylant, którego piękno okazuje się złowieszcze, bo został naznaczony czy „splamiony" kontekstem, w jakim występuje (obraz „Plama"). W diamencie, w sposobie umieszczenia go w obrazie kryje się ta tajemnica, której nie zapowiada płaska, plakatowa powierzchnia płótna. W naturze brylantowego szlifu mieści się bogactwo rozszczepionego światła, wielość perspektyw, to rodzaj magicznej kuli, w którą spogląda artysta, choć na obrazie nie ujawnia niczego więcej poza mapą Europy przysłoniętą zieloną plamą („Fobia") lub eksplozją ognia na rajskiej plaży („Boom").

 

     Artysta, tak jak wszyscy, jest ofiarą globalnej informacji, w której zdjęcia z Auschwitz mieszają się z wizerunkami aktorek po operacji botoksem, a kolejny zamach terrorystyczny z kolejnym mężem filmowej gwiazdy. Nie podejmuje zatem tematów nieznanych, ale pokazuje ich niebezpieczną siłę, która tkwi w nieustannej obecności, od której nie ma ucieczki. Czyżby była to kolejna odsłona sztuki publicystycznej? Ale Wiktor Dyndo nie wchodzi w dialog z rzeczywistością, którą maluje, nie zajmuje określonej pozycji. Może pomaga mu w tym malarskie medium, dzięki któremu opisuje ją z niezbędnego dystansu, odwzorowując odwzorowane. Malarstwo jednak zostało potraktowane, jako sposób przetworzenia fotografii i pozostaje poddane fotograficznemu ujęciu, perspektywie, kolorom. Nie ma tu gry barw, światłocienia czy malarskiego zatrzymania gestu podkreślającego obecność i indywidualność artysty. Jego osoba pozostaje niejako na zewnątrz, z boku, jako tego, który jedynie wskazuje pewne sytuacje, przypomina o problemach i konfliktach, zapisuje je za pomocą pewnych kodów i symboli, ale nie opowiada się po niczyjej stronie.

 

     Pozostawia nam przedstawienia świata o określonej narracji i alfabecie znaków, które mają ułatwić patrzenie. To alfabet ustalony przez fotografię, media i internet. Ale co znaczy naprawdę? Co kryje? Poprzez uporczywe powtarzanie i przypominanie tego współczesnego zestawu obrazów artysta nie pozwala nam przestać się nad tym zastanawiać.

 

Andrzej Pałys
A LATO BYŁO PIĘKNE TEGO ROKU...11 WRZEŚNIA 2001​

2011

 

    W swojej sztuce Wiktor Dyndo pozornie pokazuje nam Wschód, jaki znamy… zamachy bombowe, permanentna wojna z terroryzmem, wszechobecny motyw arafatki, ornamentyka muzułmańska. Jego prace nasuwają skojarzenia z orientalizmem, nurtem w kulturze europejskiej, który rozwijał się wraz z epoką nowoczesną, a swoje apogeum przeżywał w końcu XIX wieku. Skojarzenie to jest słuszne, acz mylnym byłoby określenie Dyndo jako kontynuatora orientalizmu.


     Zestawiając prace dziewiętnastowiecznych orientalistów z płótnami Dyndo od razu dostrzegamy ich przeciwstawną wymowę. O ile Wschód w dawnym malarstwie przeważnie jawi się jako starożytna Arabia Felix, o tyle w dzisiejszych obrazach Dyndo widzimy przede wszystkim obraz zagrożenia i obcości. Można by stwierdzić, że po 11 Września świat uległ przemianie i dziś mamy do czynienia z osławioną wojną cywilizacji, którą Dyndo jako malarz Wschodu przedstawia. Byłby to jednak trop mylny.


     Zasadnicza różnica między dawnymi orientalistami a sztuką Wiktora Dyndo tkwi w samej istocie obrazu. Orientaliści udawali się na Wschód, odtwarzali fascynujące ich, egzotyczne fragmenty tamtejszego świata, poddawali je estetyzacji i tworzyli z nich spójną wyidealizowaną narrację o odległej krainie szczęśliwości. Ich dzieła tworzyły obraz Wschodu w odbiorze Europejczyków, taki obraz jaki odpowiadał marzeniom i tęsknotom europejskich mieszczan. Z kolei punktem wyjścia dla Dyndo, są obrazy Wschodu jakie znamy z elektronicznych mediów, obrazy jakie obecne są w masowej wyobraźni. O ile orientaliści tworzyli fragmentaryczny obraz Wschodu, o tyle Dyndo odsłania fragmentaryzm i fałszywość tego obrazu, co uwydatnione jest przez minimalne używanie środków formalnych. A zatem w większym stopniu niż Wschód obrazy te przedstawiają nasze spojrzenie na Orient, które  wciąż oparte jest na powierzchownych sądach i emocjach.

 

     Sztuka Wiktora Dyndo odsłania pewną istotną dla kultury zachodniej właściwość. Mianowicie obrazowanie Wschodu, bardziej aniżeli poznaniu go, służy nam do wyrażania masowych emocji, dawniej były to marzenia, dziś są to lęki. 

 

bottom of page